Month: November 2009

Coraz częściej spotykam się w ?prasie internetowej? czyli w blogach i komentarzach na temat ich wartości z przypadkami manipulowania ich treścią. Dotyczy to z jednej strony koniunkturalnej zmiany treści wpisów czy wręcz usuwania chwilowo niewygodnych (szczególnie dotyczy to blogów polityków ale nie tylko) a z drugiej ustalania autorstwa treści gdzie w zasadzie łatwo to określić po pierwszeństwie publikacji (na szczęście manipulowanie datami wpisów jest już dość trudne).

Na niwie własnego biznesu jak i takich jak powyższe wydarzeń mam wrażenie ( i “przepowiadam” :)), że doczekamy czasów gdy wiarygodność operatora ISP np. blogu będzie polegała na tym, że:
– każdy wpis będzie opatrzony prawdziwą datą i czasem (niemodyfikowalnym przez autora blogu)
– wpisy będą wersjonowane a usunięcie będzie możliwe wyłącznie przez administratora (np. na wniosek) a nie przez autora wpisu.

Powyższe spełni dwie role społeczne:

– ochrona praw autorskich (będzie wiarygodne źródło pierwszeństwa publikacji i samej treści)
– podniesienie wiarygodności źródła (uniemożliwienie lub znaczne utrudnienie manipulowania treścią)

I cale szczęście, że mamy tego namiastkę właśnie w postaci archiwum Google’a….. które już chyba powoli zaczyna pełnić taką funkcję (nie wiem czy taki byl cel Google’a ale, jak widać, udało się)

Ktoś mógłby powiedzieć “a kto będzie chciał bloga, który wszystko pamięta i nie pozwala usuwać?” Ja zapytam: “a kto będzie chciał trzymać pieniądze w banku, który zapisuje wszystkie na nich operacje?”

Na koniec dodam, że tak właśnie (nie wolno manipulować) funkcjonują dobre systemy zarządzania treścią w firmach, tak zwane systemy ECM (Enteprice Content Management), o których jeszcze pewnie będę pisał bo mam za sobą kilka projektów analizy wymagań na takie rozwiązania…

Mamy rok 2012, Styczeń

W kontekście kontestacji “zamachu na wolność w sieci”… ten artykuł nabiera chyba nowego znaczenia… wolność a anarchia to skrajnie różne pojęcia…

Na początek dwa cytaty:

“Większość administratorów obawia się m.in. kosztów i czasu trwania aktualizacji systemu ERP. Z drugiej strony, w większości przypadków o konieczności zmiany wersji systemu decydują nie potrzeby biznesowe, a zbliżający się koniec okresu wsparcia technicznego.”

“Wyniki badania ankietowego przeczą działaniom podejmowanym przez producentów systemów ERP – nie tylko niemieckiego koncernu SAP. Systemy o budowie monolitycznej są stopniowo zastępowane oprogramowaniem tworzonym w architekturze modułowej. Wprowadzane są m.in. nowe – często darmowe narzędzia i praktyki, pozwalające na ograniczenie przestojów i kosztów aktualizacji systemu do minimum.”

(źr.http://www.erpstandard.pl/news/352200/Blady.strach.czyli.aktualizacja.systemu.ERP.html)

w zasadzie powinienem powiedzieć: “A nie mówiłem”?? No ale żeby nie było: w 2007 pisałem, ze: SOA: Czy to już nadchodzący koniec zintegrowanych ERP? a w 2008 roku: Gotowy czy dedykowany system ERP czyli Krawców ciąg dalszy.

A teraz przytoczę dwa scenariusze:

1. Firma opisuje ogólnie swoje wymagania, dokonuje wyboru systemu ERP i jego dostawcy, ten wykonuje analizę przed wdrożeniową, spisuje to co trzeba dodać lub zmienić w pakiecie ERP by był “zdatny” do użycia. Zmiany i inne ingerencję w oryginalne oprogramowanie są dokonywane, to czego niestety nie uda się w ramach budżetu zmienić jest negocjowane i nie raz firma rezygnuje z niektórych swoich wymagań. Pakiet ERP po modyfikacjach zaczyna pracę.

2. Firma dokonuje rzetelnej analizy potrzeb, określa szczegółowo wymagania na potrzebne jej oprogramowanie, wymagania te zawierają między innymi tak zwane dziedzinowe obszary specjalizacji (np. kadry, produkcja, sprzedaż) będące nie raz odpowiednikami modułów w pakietach zintegrowanych, w odpowiedzi na zapytania ofertowe otrzymuje wiele ofert, także częściowych, wybiera produkty najlepiej psujące do swoich dziedzinowych wymagań i integruje je (jednym z wymagań są stosowne interfejsy). Poszczególne produkty wdrażane są praktycznie bez modyfikacji a tylko z ustawieniami standardowych parametrów.

Proszę sobie wyobrazić jak będzie wyglądał upgrade w każdym z tych przypadków i jakim kosztem się odbędzie. Zwracam uwagę, że upgrade to “wgranie” nowej wersji, która “nadpisze” poprzednią co znaczy, że wiele modyfikacji będzie wymagało powtórnego zaprojektowania, wykonania i testowania.

Tak więc: jak dostawca dużego ERP mówi, że duży ERP jest najlepszy to należy to traktować tak samo jak ofertę dostawcy dużego zestawu garnków ze stali nierdzewnej, z których i tak na co dzień używamy jednego a naleśniki i tak robimy z pomocą kupionej wcześniej dobrej teflonowej patelni bo do naleśników lepsza a zamiana jej na nową z nierdzewki tylko dlatego, że “z kompletu” przeczy zdrowemu rozsądkowi i używa się jej mimo, że pokrywka z zestawu lekko wystaje … ale przykrywa bo taki jest jej główny cel (w zasadzie tylko nie powinna być mniejsza ani zbyt duża).

Tak więc jednak polecam: zastanowić się nad potrzebami, zamówić wykonanie analizy i dokumentacji wymagań i z tym dokumentem szukać dostawcy i nie dać wcisnąć sobie teorii, że duży może więcej?. Możliwe ale nie zapominajmy, że duży to także bezwładny